Advertisement

Main Ad

Rejs kanałami Göteborga

A może by tak spojrzeć na Göteborg z innej perspektywy? Nie tylko spacerując wzdłuż kanałów, ale właśnie tymi kanałami płynąc? 50-minutowy rejs w otwartych łódeczkach zwanych paddan kosztuje 175 koron (75,15 zł) od osoby i pewnie bym się na niego nie skusiła, gdybym musiała płacić oddzielnie... Ale Göteborg City Card obejmuje the Paddan Tour, więc po prostu odbijam kartę miejską w kasie, a pani mnie informuje, że mam dobre wyczucie czasu, bo kolejna łódka wyrusza za minutę. Jestem tym nieco zdziwiona, bo według rozpiski znalezionej na ich stronie przyszłam 15 minut przed czasem... Ale przecież nie będę narzekać, że nie muszę czekać ;).
[ Źródło ]
Trasa zaczyna się przy moście Kungsportsbron, razem z grupką innych turystów wchodzę do łódki. Po chwili dołącza do nas przewodniczka, mimo słońca i kilkunastu stopni na dworze ubrana w zimową czapkę, rękawiczki i ciepłą kurtkę. Szybko zaczynam jej tego zazdrościć, gdy tylko opuszczamy wąskie kanały i uderza nas wiatr znad morza. Jednak kiedy nie ma wiatru, pobyt na łódce jest bardzo przyjemny. Przewodniczka dziękuje turystom, że przywieźli ze sobą wiosnę - to był podobno pierwszy naprawdę ładny dzień :).
Na łódce była tylko trójka Szwedów, a reszta to sami obcokrajowcy, więc większość historii i ciekawostek była podawana w języku angielskim, co niektóre tylko streszczono po szwedzku. Dziewczyna jest młoda i zabawna, od początku stawia sobie za cel nauczyć grupę kilku najważniejszych słów po szwedzku. Na przykład wskazując na zamknięty już sklep: Systembolaget ;). I tak też wszyscy zgodnie krzyczymy "Hej!" do opalających się na schodach Szwedów (odpowiedzieli ;) ). Zaś przepływając koło pary robiącej sobie sesję ślubną, przewodniczka zachęca całą łódkę, by zgodnie skandować "Hurra, hurra, hurra!".
Nawigacja podłużną łódką po wąskich kanałach nie zawsze była łatwa. Czasami wejście w zakręt, czy przepłynięcie pod mostem było dosłownie na styk. Kapitan uprzedzał, kiedy nie opierać się o burtę, bo brzegi łódki niemal dotykały ścian kanału i łatwo sobie zmiażdżyć palce. Innym razem przepływaliśmy pod lub obok bardzo niskich mostów, pod którymi trzeba się było pochylać, żeby nie uderzyć głową. Miały one zresztą bardzo sugestywne nazwy, jak chociażby Fryzjer czy Krajalnica do sera (czy jak inaczej nazwać to coś po polsku?) ;).
Biorąc pod uwagę, że wiele osób było w Göteborgu po raz pierwszy, przewodniczka opowiedziała w skrócie historię miasta, a także opowiadała co nieco o mijanych zabytkach - kościele niemieckim, placu Gustawa Adolfa, muzeum miejskim czy statku Maritiman. Dla mnie to były też pierwsze godziny w Göteborgu i choć trochę o mieście zawczasu przeczytałam, i tak mogłam się dowiedzieć wielu nowych rzeczy. To był dobry pomysł, by zacząć od Paddan - gdybym już trochę lepiej znała miasto, pewnie nie wszystko by mnie zaciekawiło :).
Mijaliśmy też Göteborgs hamn, które przewodniczka nazwała bananowym wybrzeżem. Czy zdawaliście sobie sprawę z tego, że Szwedzi jedzą najwięcej bananów na świecie? Podobno wychodzi tego rocznie ok. 20 kg na osobę! A właściwie cały import przechodzi właśnie przez wybrzeże Göteborga.
Zwróciliśmy też uwagę na statuę z posągiem kobiety - symbol czasów, gdy mężczyźni wyruszali w morze, a kobiety musiały na nich czekać. Choć ktoś złośliwy podobno poddał w wątpliwość taką interpretację, bo kobieta nie jest zwrócona w stronę morza, ale raczej w kierunku Göteborga. Na pewno miała tam kochanka! ;) I biedny artysta musiał się tłumaczyć, że to tylko rzeźba została tak ustawiona, by ją było lepiej widać... No jasne, na pewno ;)
Takich ciekawostek na trasie możemy usłyszeć mnóstwo i pod tym kątem przyszło mi żałować, że rejs trwał tylko 50 minut - było tak ciekawie, a do tego tak przyjemnie na słońcu. Choć wiatr sprawiał, że jeszcze na przełomie kwietnia i maja marzyłam o czapce i rękawiczkach. Jeśli traficie kiedyś do Göteborga przy ładnej pogodzie w sezonie (łódki kursują od połowy kwietnia do połowy października), to polecam rejs kanałami. W okresie świątecznym Paddan oferują też rejs bożonarodzeniowy do parku Liseberg - oglądanie ozdób świątecznych z wody, ciepły glögg i gruby koc na kolana... Muszę przyznać, że też brzmi kusząco ;).

Prześlij komentarz

0 Komentarze