Advertisement

Main Ad

C jak czekolada

Otwieram kolejny raport w Excelu. Kopiuj, wklej dane. Edytuję formuły, zmieniając komórkę po komórce, kiedy na środku ekranu wyskakuje mi okienko chata z imieniem mojego managera na górze.
M: Mogłabyś wpaść i mi pomóc?
G: Jasne, daj mi tylko 5 minut.
M: Mam czekoladę.
G: ... albo już lecę!
Witam w moim świecie ;).
[ "Jeśli pytanie dotyczy czekolady, odpowiedzią jest: tak" ]
Taki właśnie piękny plakat powiesili nam w kuchni w pracy. W sumie to moja firma jest pełna czekolady (co uwielbiam ;) ). Darmowa gorąca czekolada z automatu. Różne tabliczki do kupienia w sklepiku. Bardzo często podczas przerwy na lunch ustawia się też stoły, gdzie po niższej cenie można kupić chyba wszystkie możliwe słodycze. Kiedy w firmie jest jakieś specjalne wydarzenie, każdego wchodzącego do budynku wita się muffinem. Nie wiem, jak to współgra ze szwedzkim zdrowym stylem życia, ale cóż, owoce też mamy jakby co ;). Kiedy tylko raportowanie na zamknięcie miesiąca jest cięższe i potrzeba poprawy humoru. Kiedy ktoś zrobi ci jakąś przysługę i chcesz mu podziękować. Jakakolwiek by to nie była sytuacja, czekolada jest zawsze rozwiązaniem ;).
[ "Nie ufam ludziom, którzy nie lubią czekolady" ]
Oczywiście, wszystko jest dobre, ale w zdrowych ilościach ;). Przyznaję bez bicia - jestem czekoladoholikiem, mogę zmienić różne nawyki żywieniowe, ale z czekolady nie zrezygnuję. To najlepszy sposób na poprawę humoru, zwłaszcza, gdy jest się zupełnie samemu, daleko od bliskich. Może ktoś wybrałby tu alkohol, ale myśląc logicznie, czekolada bije na głowę butelkę wina. W końcu nikt nie zwróci uwagi, jeśli sięgasz po nią w samotności albo przed południem. Jeśli jesz ją, spacerując po ulicy albo pracując w biurze. A dodając do tego szwedzkie ceny alkoholi - czekolada wygrywa na całej linii ;). Cytując Focus - Science and Technology: "Tryptofan występuje w niewielkich ilościach w czekoladzie i jest wykorzystywany przez mózg do produkcji serotoniny, neuroprzekaźnika odpowiedzialnego za wywołanie uczucia szczęścia. Fenyloetyloamina wspomaga uczucie przyciągania, podniecenia i poddenerwowania i jest powiązana z początkową euforią towarzyszącą zakochaniu. Ten związek chemiczny działa też jako antydepresant przez połączenie z dopaminą, która jest naturalnie obecna w mózgu." Widzicie? Nie zamierzam sprawdzać, na ile to wszystko jest prawdziwe - brzmi mądrze i chcę w to wierzyć! ;) Bo czekolada działa. I koniec dyskusji.
Ale to przecież nie tylko sposób na radzenie sobie z gorszymi momentami na emigracji. To także świetny prezent. To znaczy, o ile mieszka się gdzieś poza Szwecją, bo mi w domu już powiedzieli, że nikt nie chce więcej dostawać szwedzkich czekolad. Że są podobno za słodkie. Czy to przypadkiem nie powinno być tak, że czekolada jest słodka...? :P Ale jakoś to tak działa, że spotykając się z kimś, zawsze przynoszę mu szwedzkie czekolady. Wracając tu z Polski, przywoziłam ze sobą polskie czekolady na poprawę humoru, gdy mi będzie tęskno za domem. Ale żeby nie było, moje czekolado-uzależnienie nie każe mi jeść jej cały czas ;). Duża czekolada, którą sobie kupiłam podczas ostatniej wizyty w Polsce na początku sierpnia, jest wciąż w lodówce, zjedzona może do połowy. Staram się nie jeść więcej niż 1-2 kostki dziennie... może dlatego nie działa to tak, jak powinno i ostatnio ciągle mam zły humor? ;)
[ "Czekolada jest tańsza od terapii i nie wymaga umawiania wizyty." ]
Co więcej, takie samo podejście mam do innych ludzi. Jeśli mi powiesz, że masz zły humor, a ja mam możliwość spotkania się z tobą, przyjdę z czekoladą ;). Jak Linda Grayson (kimkolwiek ona nie jest - internet przypisuje jej jednak autorstwo tego cytatu) powiedziała: "Nie ma nic lepszego od przyjaciela, no chyba że jest to przyjaciel z czekoladą". I tego się trzymajmy. A najpiękniejsze jest to, że ludzie dookoła mnie o tym wiedzą, co nieraz skutkuje sytuacjami jak ta poniższa - ze "starych, dobrych czasów", kiedy jeszcze pracowałam w Warszawie i rozmawiałam rano z kolegą z pracy.
G: Zmuś mnie jakoś do wstania z łóżka. Chyba czas najwyższy...
M: Pomyśl, jak przyjemnie rześko jest na zewnątrz :)
G: Akurat pogoda za oknem to raczej zachęca do pozostania pod kołdra, a nie wychodzenia...
M: Dzisiaj jest piątek - to już ostatnia prosta. Nie pada. Komunikacja publiczna w Warszawie jest bardzo dobra. I po drodze można kupić czekoladę!
Ludzie, którzy znają mnie tak dobrze to coś, za czym tak bardzo tęsknię tu, w Szwecji. Teraz jeszcze trzeba wierzyć, że walka ze złym nastrojem za pomocą czekolady nie skończy się jak na poniższym zdjęciu... ;)
Ten post jest częścią "Alfabetu emigracji". Dotąd na tym blogu mogliście znaleźć posty: A jak AIESEC oraz B czyli Boję się. Jeśli chcecie poczytać, co inni blogerzy napisali na literę C, zajrzyjcie poniżej:
- Dee: C jak Ciąg dalszy
- Mama z prądem i pod prąd: C jak Chleb
- C'est la vie: C jak Chemia
- Gone to Texas: C jak Cowgirl hat

Prześlij komentarz

5 Komentarze

  1. Trafiłas do czekoladowego raju w swojej firmie ;) Ja też z czekolady nigdy nie zrezygnuję, ciemna czekolada to moja nagroda i niespodzianka dla samej siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas ktoś dzisiaj podrzucił ciemną czekoladę i główny szef działu stwierdził, że to nie czekolada, czekolada ma być słodka :D

      Usuń
  2. Aż mi ślinka ciekła jak czytałam, mimo że czekoladę wolę jako dodatek niż samą w sobie

    OdpowiedzUsuń
  3. Polecam podróż do Fabryki czekolady w miejscowości Broc w Szwajcarii. Wspaniałe miejsce, gdzie opowiedzą o historii czekolady (jak trafiła do Europy i dlaczego była zakazana przez jakiś czas), gdzie powstała pierwsza mleczna czekolada. I można zobaczyć jak wygląda proces produkcji czekolady (zagląda się przez szybę do hali produkcyjnej). A na końcu "tasting room". Polecam jeśli tylko będziesz miała możliwość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj do Szwajcarii to też mnie ciągnie (zwłaszcza w góry), ale chyba jeszcze poczekam na nieco większą stabilizację finansową, zanim się wybiorę w te strony :D

      Usuń