Advertisement

Main Ad

Widziałam zorzę! czyli widok z Monteliusvägen

Mieszkam w Sztokholmie już prawie 3 lata, przy tym swego czasu dość często bywałam na północy Szwecji. Mimo to zorza polarna była dla mnie wciąż niespełnionym marzeniem. Gdy jeździłam na północ, to albo pogoda nie sprzyjała, albo po prostu aktywność zorzy była bardzo niska. Sporadycznie jednak wskaźniki są na tyle wysokie, że niebo mieni się kolorami nie tylko na północy. Tak też było na początku ubiegłego tygodnia, a tym razem dobry punkt widokowy miałam nieco bliżej niż zazwyczaj... ;)
Już od popołudnia wskaźniki w internecie informowały o wysokiej aktywności zorzy, ale spodziewałam się, że późną nocą będzie jeszcze lepiej. W dzień nie było nawet czego wypatrywać, w końcu aurora potrzebuje ciemności... ;) Dlatego też koło 20 wzięłam prysznic i z mokrą głową usiadłam w piżamie przy komputerze, planując ubranie się i wyjście tak ok. 23... chyba, że chmury wszystko zasłonią, bo niestety prognozy pogody na noc nie były najlepsze. Niespełna pół godziny później koleżanka wysłała mi zdjęcie białych smug na niebie z jednym tylko słowem komentarza "patrz!". Ubrałam się w 2 minuty, czapka zimowa zakryła mokrą głowę, w biegu chwyciłam aparat i statyw i poleciałam na punkt widokowy.
Natychmiast wiedziałam, gdzie patrzeć, choć początkowo nie było to zbyt intensywne. Zorza wyglądała jak na drugim zdjęciu u góry - widoczne białe i szaro-zielone smugi na niebie. Podczas gdy ja próbowałam znaleźć dobre miejsce na ustawienie statywu i eksperymentowałam z ustawieniami aparatu, aurora borealis robiła się coraz intensywniejsza :).
Poza mną na punkcie widokowym spotkałam jeszcze tylko dwie osoby, a pod sam koniec trwającego kilkanaście minut spektaklu doszły jeszcze kolejne dwie. Oczywiście, w Sztokholmie nie był to widok, jak to można zobaczyć dalej na północy, gdzie kolorowa zorza po prostu tańczy nad głową :). To jeszcze przede mną i wierzę, że uda mi się kiedyś zobaczyć na własne oczy. Bo z zorzą jest ten urok, że kiedy jest słabo widoczna, to aparat potrafi czynić cuda. W najlepszych momentach gołym okiem widziałam aurorę mniej więcej jak na powyższym zdjęciu. A przy kilkunastu sekundach naświetlania aparat uchwycił zorzę tak jak poniżej. Jest różnica? ;)
Trzeba jednak przyznać, że z tego miejsca zawsze rozciąga się piękny widok - niezależnie od tego, czy w danym momencie zorza tańczy na niebie czy też nie. A to miejsce to niewielka uliczka Monteliusvägen, położona na Södermalm, niedaleko stacji metra Mariatorget. Żeby tam trafić, trzeba najpierw zabłądzić w kocią okolicę. Dlaczego kocią? Jeśli się przyjrzycie tabliczkom, nazwy ulic lub ich kwartałów są w różny sposób związane z kotami (katt)... Ale to nie wszystko! Mieszkańcy tych uliczek poszli nieco dalej w tym kierunku i koty można zobaczyć w oknach czy na znakach ;) Strasznie mi się to spodobało i spacerując po tej okolicy, szukałam kolejnych kocich znaków... Trochę ich udało mi się wypatrzeć! :)
Monteliusvägen to dróżka odbijająca od Bastugatan i biegnąca mniej więcej prostopadle do niej - spacer można zacząć od jej skrzyżowania z Kattgränd albo z drugiej strony, od Skolgränd. Nie da się tam zabłądzić - jeśli między budynkami będzie nam prześwitywała sylwetka Ratusza, po prostu musimy się tam kierować ;).
Ścieżka ma ok. 500 m długości i jest jednym z najlepszych punktów widokowych w Sztokholmie. Możemy stąd zobaczyć nie tylko wspomniany już Ratusz, ale też wysepkę Riddarholmen oraz Galma Stan - sztokholmską starówkę. Przy Monteliusvägen ustawiono też ławeczki i stoliki, więc to także fajne miejsce na piknik... Albo szklankę piwa, w końcu w Szwecji picie w miejscach publicznych nie jest zabronione ;).
Oczywiście, ten piknik to może przy lepszej pogodzie niż ta na powyższych zdjęciach.. Te zrobiłam w ubiegły weekend - ot, piękna, szwedzka wiosna ;). Podobną pogodę miałam, gdy po raz pierwszy zawitałam na Monteliusvägen - w listopadzie 2010 r. zabrał tam mnie i moją koleżankę nasz gospodarz z CouchSurfingu. Pamiętam, że pomyślałam wtedy: jakie to smutne i szare miasto! A wystarczyłoby zawitać tam przy nieco lepszej pogodzie... wtedy widok z Monteliusvägen prezentuje się tak:
Wszystkich moich gości zawsze zabieram na spacer po Monteliusvägen. Jeśli mamy więcej czasu, to z przyjemnością siadam na trochę na ławeczce i robię mnóstwo zdjęć. Nieważne, że mam ich już tonę (choć właśnie zdałam sobie sprawę, że nie mam zimowych!) - każda wizyta na Monteliusvägen to kolejne zdjęcia na aparacie...
Najbardziej polecam wizytę na punkcie widokowym w godzinach wieczornych. Widok z Monteliusvägen rozciąga się w kierunku zachodnim, więc jeśli chcecie popatrzeć na słońce zachodzące nad Sztokholmem - to jest najlepsze miejsce. Tylko liczcie się z tym, że w sezonie będzie tam sporo osób, które wpadły na ten sam pomysł ;).

Prześlij komentarz

0 Komentarze