Advertisement

Main Ad

Kwietniowa czarownica

No dobra, przyznaję się. Wpadłam po uszy i nie wygląda na to, bym miała się wkrótce przestać zaczytywać w powieściach Axelsson. Zwłaszcza, że dodatkowo pomagają mi one całkiem nieźle radzić sobie z wyzwaniem Szwecjobloga, gdyż wiele z jej książek łatwo podpiąć pod punkty z listy. "Kwietniowa czarownica" to zwycięzca Nagrody Augusta z 1997 r. w kategorii: Fikcja (Skönlitteratur). Czy zasłużenie czy nie - ciężko powiedzieć, gdyż nie dane mi było przeczytać innych nominowanych powieści. Niemniej jednak muszę przyznać, że jest to najtrudniejsza z przeczytanych przeze mnie dotąd książek Axelsson.
Nagroda Augusta, nazwana tak na cześć pisarza Augusta Strindberga, została ufundowana po raz pierwszy w 1989 r. (więc jest równie młoda jak ja ;) ). Od tego czasu stała się jedną z głównych nagród literackich w Szwecji. Nagroda wynosi 100.000 SEK i przyznaje się ją w trzech kategoriach: fikcja, literatura faktu oraz literatura dziecięca.
[ Pomnik Augusta Strindberga w Sztokholmie ]
"Kwietniowa czarownica" reprezentuje ten sam styl jak i inne książki Axelsson, które dotąd udało mi się przeczytać. Przeszłość i teraźniejszość kompletnie ze sobą wymieszane. Ale to, co denerwowało mnie w "Tej, którą nigdy nie byłam" (pierwszej przeczytanej przeze mnie książce Axelsson), zdawało się być całkowicie naturalne w "Kwietniowej czarownicy". Choć tutaj nie tylko teraźniejszość i przeszłość są przedstawione naprzemiennie. Tak samo przeplata się też rzeczywistość z fikcją... i, szczerze mówiąc, te elementy fantastyczne wydają mi się najsłabszą częścią powieści.
Fabuła koncentruje się na życiu czterech sióstr, choć może właściwiej byłoby napisać "sióstr", jako że dziewczyny tak naprawdę zostały jedynie adoptowane przez tę samą kobietę - "ciocię" Ellen. Najpierw Margareta - z jednej strony to mądra i dobrze wykształcona kobieta, wpierw zaczęła doktorat z archeologii, potem przerzuciła się na fizykę. Z drugiej jednak strony, nie potrafi ona zbudować stabilnego związku, wciąż zmieniając partnerów. Następnie spotykamy Christinę, nad którą psychicznie i fizycznie znęcała się jej matka, a której w końcu udaje się odnaleźć spokój. Najpierw u cioci Ellen, potem we własnym domu - u boku męża i córek. Trzecia z sióstr jest całkowicie inna. Życie Birgitty ogranicza się tylko do alkoholu, seksu i narkotyków. Nic dziwnego zatem, że siostry za nią nie przepadają. Zwłaszcza, że obwiniają ją za pewne wydarzenie z przeszłości...
I jest jeszcze Desiree. Jedyna prawdziwa, biologiczna córka Ellen. I jedyna, która przez nią nie była wychowywana. Desiree to kwietniowa czarownica - kiedy idzie spać, budzi się w niej niezwykły talent. Ale musi być ostrożna - nikt nie może się do niej odezwać, kiedy śpi...
Największą siłą powieści Axelsson jest dogłębna analiza ludzkich zachowań. Autorka próbuje się dokopać do przeszłości bohaterów, chcąc wytłumaczyć przyczyny ich działań. Niektóre zachowania są oczywiste i przewidywalne od samego początku, inne z kolei zaskakują na każdym kroku. Chociaż fabuła sama w sobie jest wyjątkowo interesująca, książka nie należy do najłatwiejszych. Polskie wydanie liczy sobie prawie 500 stron, a przeczytanie go zajęło mi prawie tydzień (dla porównania - pozostałe książki, mniej więcej podobnej długości, czytam w 2-3 dni). To taki rodzaj powieści, który zmusza do myślenia i analizy. Nie oczekujesz, że wydarzy się coś pozytywnego, nie nastawiasz się na szczęśliwe zakończenie - świat przedstawiony w "Kwietniowej czarownicy" wydaje się smutny, ciemny i depresyjny. Ale przy tym wszystkim - także fascynujący. Może nie jest to powieść, którą poleciłabym na sam początek zaznajamiania się z twórczością Axelsson, ale jeśli już ją znacie i lubicie jej styl - jest to zdecydowanie lektura obowiązkowa.

Prześlij komentarz

0 Komentarze