Advertisement

Main Ad

Anundshög - największy kurhan Szwecji

Miałam szczęście do pogody, co nie zdarza się często. Już od jakiegoś czasu planowałam krótki wypad łączony - Västerås & Anundshög, ale ta "zimowa" pogoda bardzo mnie zniechęcała. Co to za przyjemność spacerować po kopcach, gdy wokół wieje i leje? A dokładnie taka była szwedzka pogoda ostatnimi tygodniami... Ale potem, kilka dni temu, według prognozy pogody zapowiadało się na zmianę - od piątku miał zacząć padać śnieg. Kolejna prognoza informowała, że sobota w Västerås będzie słoneczna. Pomyślałam, że muszę być bardzo naiwna, wierząc prognozom pogody, ale zarezerwowałam bilety. Ale Västerås przywitało mnie błękitnym niebem i białym puchem pokrywającym ziemię. Niemożliwe okazało się możliwe, prognoza pogody się sprawdziła! ;)
Anundshög jest położone ok 7 km od centrum Västerås. Google Maps radziło mi wsiąść w autobus nr 24, który zatrzymuje się bezpośrednio przy Anundshög, a podróż trwa zaledwie 10 minut. Jednak w informacji turystycznej w Västerås powiedziano mi, że autobus kursuje regularnie tylko w tygodniu. W sobotę lepiej wsiąść w numer 1, który jednak nie pokonuje całej trasy, końcówkę trzeba przejść pieszo. Brzmiało to i tak całkiem nieźle, więc zakupiłam na miejscu bilety, bo w autobusie zawsze są nieco droższe. Pojedynczy bilet autobusowy jest ważny 60 minut i kosztuje 26 koron (12 zł).
Dowód na to, że autobus nr 24 kursuje także w weekendy ;). Jednakże jechał w przeciwnym kierunku, a na ten do Anundshög musiałabym czekać prawie 2 godziny. Więc na dworcu centralnym wsiadłam do autobusu nr 1 do Bjurhovda, od razu pytając kierowcy, czy wsiadłam w dobrym kierunku. Facet popatrzył na mnie tak jakbym chciała tym autobusem pojechać co najmniej do Chin.
- Gdzie chcesz pojechać?
- Do Anundshög.
- A...co?
- Przepraszam, może nie wymawiam tego poprawnie. Tutaj mam zapisaną nazwę.
- Ale masz tu też napisane, że autobus nr 24!
- Owszem, ale w informacji turystycznej powiedziano mi, że tamten autobus nie kursuje regularnie w weekendy, więc powinnam kawałek podjechać tym, a potem trochę podejść. Tylko nie wiem, czy mam jechać w tym kierunku czy w przeciwnym?
- Ale ja nie mam pojęcia, co to w ogóle jest!
Ok... To może lepiej ja wysiądę i poszukam jakiejś innej informacji i innego transportu... Ale chyba zapomniałam, że jestem w Szwecji :P. Bo kierowca wyciągnął komórkę, otworzył mapę i wpisał to nieszczęsne "Anundshög". Już po chwili pokazywał mi na mapie, w którym kierunku jedzie autobus, gdzie jest jego ostatni przystanek i ile trzeba od niego podejść do Anundshög. "Ale to jest daleko, będziesz musiała długo iść!" - kiedy zdałam sobie sprawę, że to "daleko" to całe 1,5 km, tylko uśmiechnęłam się do kierowcy i już nie zatrzymywałam autobusu. Po prostu jedźmy! ;)
Po jakichś 15 minutach autobus zatrzymał się na Bjurhovda. Kierowca pokazał mi, którędy powinnam dalej iść i z uśmiechem życzył mi miłego dnia. Czy już wspomniałam, że ludzie to jeden z głównych powodów, dla których chciałam zostać w Szwecji na dłużej? ;)
Strzałka przy przystanku poinformowała mnie, że znajduję się 1,4 km od Anundshög, więc rozpoczęłam spacer. Pogoda była świetna, ok. -2 stopni, słonecznie, bez wiatru... A śnieg wszędzie wokół sprawiał, że zatrzymywałam się co chwilę, by robić zdjęcia :)
Może po 20 minutach spaceru dotarłam do Anundshög. Najpierw zobaczyłam tylko kilka domków, które sprawiały wrażenie, że znalazłam się w jakiejś małej wiosce. Ale nie musiałam długo szukać głównej atrakcji, duży znak informujący o zabytku był widoczny z daleka po lewej stronie drogi. Podeszłam bliżej i stanęłam naprzeciwko sporego kurhanu oraz kilku kamiennych formacji, a wszystko było przykryte delikatną warstwą śniegu. Tylko musiałam też usuwać śnieg z każdej tabliczki, którą chciałam przeczytać ;)
Mając 9 metrów wysokości i 64 metry średnicy, Anundshög jest największym kurhanem w całej Szwecji. Dokładna data jego stworzenia nie jest znana, jednak archeolodzy sugerują coś pomiędzy 600 a 800 lub 1000 r. n.e. (choć niektóre źródła podają też wcześniejsze daty). Spód kurhanu został wyłożony gliną, na której położono skremowane ciało zmarłego. Następnie ułożono kopiec z kamieni i pokryto go ziemią i darnią. Archeolodzy uważają, że wzniesienie takiego kurhanu wymagało pracy dużej ilości osób.
Naprzeciwko kurhanu znajduje się znacznej wielkości kamień runiczny. "Folkvid wzniósł te kamienie na cześć Hedena, brata Anunda. Vred wyrzeźbił runy." Kamień jest najlepszym dowodem na talent Vreda w pisaniu runów, a także na potęgę Folkvida - jedną z najbardziej znaczących postaci w XI-wiecznej Badelundzie. Na jego rozkaz zbudowano drogę w Anundshög, a wzdłuż niej postawiono kamienie.
Chciałam wspiąć się na szczyt kopca, ale nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. Lód skryty pod śniegiem głośno skrzypiał, gdy chodziłam po Anundshög. Jednak gdy podeszłam bliżej kurhanu od drugiej strony, zauważyłam drewniane schodki wiodące na sam szczyt. Nie potrzebowałam już dalszej zachęty, tylko weszłam na górę :)
Widok ze szczytu jest naprawdę ładny. Trzeba być tylko ostrożnym na śliskim szczycie, więc nie podchodziłam za blisko krawędzi kopca. Może ma to coś w związku z moim lękiem wysokości, ale moja wyobraźnia podpowiadała mi obrazy ślizgania się w dół kopca, zakończonego na jednym z kamieni... Tak, widok jest naprawdę ładny, ale jakoś nie chcę mieć napisane na nagrobku "rozbiła się na XI-wiecznym kamieniu runicznym po zjechaniu z największego kurhanu w Szwecji". Na pewno brzmi to imponująco, ale chyba jednak nie. Podziękuję :P.
Ale nawet nie zbliżając się do krawędzi, mogłam wiele zobaczyć :) Ze szczytu kurhanu formacje kamienne to już nie tylko grupa kamieni, ale nagle przybierają one kształty i formy. Ułożone na kształt statków, a na terenie Anundshög jest ich aż pięć. Największa formacja ma 53 metry długości i 16 szerokości. 
Po zejściu z powrotem na dół, kontynuowałam spacer wśród kamieni i robiłam zdjęcia. Podobało mi się tam, zwłaszcza, że nie było tam więcej nikogo. Może to dlatego, że to był sobotni poranek, jakoś w środku lutego, a to nie jest zbyt turystyczny okres w Szwecji... ;)
Anundshög jest świetnie przygotowane dla turystów. Wszędzie widziałam większe i mniejsze tabliczki z informacjami. Te główne, zawierające też mapy i ilustracje, były po szwedzku, angielsku, niemiecku i francusku. Te mniejsze, które można było znaleźć niemal przy każdym obiekcie, były tylko po szwedzku i angielsku.
Choć nazwa miejsca wskazuje na coś odwrotnego, kurhan nie jest grobowcem Anunda. Archeolodzy uważają, że zakładana data powstania kopca nie pokrywa się z okresem, gdy imię Anund było popularne na tym obszarze. Imię to stało się powszechnie używane około X wieku a najprawdopodobniej kurhan istniał już w tym miejscu, może nawet od kilku stuleci.
Może lato to lepszy moment na odwiedzenie Anundshög, ale kiedy szukałam zdjęć w internecie, jakoś nie wyglądało to dla mnie wyjątkowo. Zdecydowanie bardziej podoba mi się Anundshög pokryte śniegiem. Zima jakoś sprawia, że ta Szwecja staje się piękniejsza :).

Prześlij komentarz

0 Komentarze