Advertisement

Main Ad

W poszukiwaniu Ratusza

Nie mając nic do roboty w któreś chłodne popołudnie, zdecydowaliśmy się wybrać, by zobaczyć Ratusz. Jakkolwiek brzmi to niewiarygodnie, mieszkam tu już ponad pół roku i nigdy wcześniej tam nie byłam. Opierając się na mojej podstawowej znajomości niemieckiego (właśnie tak sobie radzę z rozumieniem szwedzkich słówek ;) ), pomyślałam, że najbliższą stacją metra powinna być ta zwana Rådhuset, jako że Rathaus to przecież ratusz po niemiecku... Cóż, nie było tak łatwo ;)
Opuściliśmy metro i rozejrzeliśmy się wokół, ale nigdzie nie było widać charakterystycznego budynku ratusza. Zamiast niego, staliśmy naprzeciwko naprawdę ładnego budynku Polishuset - siedziby głównej szwedzkiej policji. Jego budowa zakończyła się w 1911 r. i obecnie wygląda lepiej niż jakikolwiek komisariat, który widziałam :).
Na prawo znajdował się inny historyczny budynek, a tablica przed nim informowała, że to jest właśnie Rådhuset... Wygląda na to, że ślepe zaufanie bezpośrednim tłumaczeniom to nie zawsze najlepszy pomysł... albo że chociaż dobrze by było czasem wygooglać miejsce, do którego się wybieramy ;). Rådhuset to budynek sądu rejonowego, który - choć wyglądał całkiem nieźle - nie był przecież naszym celem tego dnia. Na szczęście nie byliśmy też daleko od miejsca, którego szukaliśmy i po jakichś 5 minutach (dzięki GPSowi w telefonie) zobaczyliśmy ten właściwy Ratusz (Stadshuset ;) ).
Ratusz to powszechnie znany element panoramy Sztokholmu. Biorąc pod uwagę, że znajduje się w samym centrum miasta (zaledwie kilka minut spacerkiem od T-Centralen), wciąż nie mogę uwierzyć, że nie zawędrowałam tam wcześniej...
Po obu stronach wejścia na dziedziniec ciągnie się niewielki murek z płaskorzeźbami przedstawiającymi miasto. Wiele małych, ale robiących wrażenie szczegółów, na które warto zwrócić uwagę, zanim się wejdzie do Ratusza :).
Budynek pochodzi z 1923 r., a jego architektem był Ragnar Östberg, jeśli wierzyć wikipedii - jeden z najlepszych szwedzkich architektów. Ratusz wygląda naprawdę imponująco. Chciałabym też wejść po schodach, by zobaczyć widok z wieży, ale jest ona otwarta dla zwiedzających tylko od maja do września. Bilety kosztują 50 koron i więcej informacji na ten temat można znaleźć tutaj (po angielsku).
Istnieje również możliwość zwiedzania Ratusza w środku, jeśli kogoś interesuje, jak wygląda miejsce, w którym organizuje się bankiety dla laureatów Nagrody Nobla ;). Jako że mnie takie coś średnio interesuje, wydanie 70 koron (lub 100 w sezonie) nie znalazło się na mojej liście priorytetów. Poza sezonem zwiedzanie odbywa się tylko po angielsku (i, oczywiście, szwedzku). W lecie można trafić też na przewodnika po niemiecku, hiszpańsku, francusku, chińsku i włosku. Więcej o zwiedzaniu, językach, godzinach oraz opłatach można poczytać tutaj.
Za rzędami kolumn, na których opiera się jedna z ratuszowych ścian, znajduje się otwarta przestrzeń z pięknym widokiem na tę część Sztokholmu. Widziałam sporo zdjęć z tego miejsca na portalach społecznościowych moich znajomych z pracy i naprawdę chciałam się tam wybrać... i pewnie tam jeszcze wrócę, najchętniej wiosną :).
Na prawo od Ratusza znajduje się niewielki ogród, który wyglądał bardzo przyjemnie nawet teraz, kompletnie poza sezonem i pozbawiony kolorów. Nie potrafię sobie wyobrazić, jak to musi wyglądać wiosną lub latem... :)
Nawet w lutym kręciło się tam sporo turystów podziwiających widoki i robiących zdjęcie za zdjęciem. My także nie zwracaliśmy zbytniej uwagi na wiatr i przejmujące zimno, jakkolwiek para robiąca zdjęcia ślubne tylko w tych swoich strojach... Ja rozumiem, że Ratusz to popularne miejsce na śluby w Sztokholmie, ale wydaje mi się, że Szwecja w lutym to nie najlepsze miejsce, by przebywać na dworze tylko w sukni ślubnej ;).
Myślę, że nawet w taki zwykły, szary dzień to miejsce wygląda pięknie - wszystkie te kolory nie są zbyt intensywne i sprawiają, że okolica Ratusza wygląda bardzo spokojnie. Jestem pewna, że podczas cieplejszych dni ogrody stanowią świetne miejsce, by usiąść, odpocząć i podziwiać widoki. Teraz tylko muszę poczekać, aż te cieplejsze dni nadejdą, bym się sama mogła o tym przekonać ;).

Prześlij komentarz

6 Komentarze

  1. Nie wspomnialas chyba ze Stadshuset jest siedziba wladz miasta.
    A czy zauwazylas sarkofag Birgera Jarla? Jest polozony na zewnatrz budynku (uchwycilas go na jednym ze zdjec) ale on tam nie lezy. Byly kiedys plany zeby przeniesc szczatki zalozyciela Sztokholmu do tego sarkofagu, ale nie uczyniono tego i sarkofag jest symboliczny, pusty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyszlam z zalozenia, ze akurat rola ratusza jest dosc oczywista i bardziej skupilam sie na innych elementach :).
      Tak, zwrocilam uwage na sarkofag (a wlasciwie moj chlopak, bo ja czasem nie zauwazam bardzo widocznych rzeczy ;)), ale niestety szybko sie juz sciemnialo i bez statywu dobrych zdjec z przyblizeniem sie juz nie dalo zrobic :(

      Usuń
  2. Bardzo pozytywna prezentacja Sztokholmu pomimo zimna.
    I jedno powiem, oni są zahartowani. Tak, gdy np.Norwedzy biegają w samych klapkach i rybaczkach na początku się dziwiłam, ale teraz już nie, bo czemu się dziwić? W końcu tylko 2 stopnie powyżej zera, a nie zadne -20.
    :)) Serdeczności ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje za mily komentarz :) Fakt, oni sa zahartowani, ale ta zima jest wyjatkowo lagodna nawet w porownaniu do tego, co znam z Polski. Choc chyba nawet wolabym prawdziwa zime i snieg niz taka szarowke, w sniegu wszystko wyglada jasniej :).
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. No tak, my ktorzy mieszkamy tu dlugo chodzimy w dosc cienkich ubraniach.
      Ta zima jest wyjatkowo lagodna i z tego co czytalam wiem ze byal aklagodna tez w Warszawie. Ale w Sztokholmie bardzo rzadko jest biala zima, bo nawet jesli snieg spadnie to jest ladnie przez 2 dni, potem zamienia sie to w brudna mase.
      Teraz przynajmniej jest w miare sucho. Miesiac temu bylo bardzo slizko przez kilka dni i sporo ludzi polamalo sobie rece i nogi,

      Usuń
  3. Niemożliwe, ale chyba pominęłyśmy z mamą ratusz podczas sierpniowej wizyty w Sztokholmie... A przynajmniej nie kojarzę tego budynku.
    Tak to często jest, że tego, co najbliżej nas, nie znamy, nie widzieliśmy, nie zwiedziliśmy. ;)

    OdpowiedzUsuń