Advertisement

Main Ad

W Universeum najfajniejszy był kosmos

Niemal wszystkie przewodniki po Göteborgu zachwalają Universeum jako jedno z największych i najciekawszych muzeów miasta. Czytając opisy, podchodziłam do niego zarówno sceptycznie, jak i z ciekawością. Lubię akwaria, gady czy lasy tropikalne - zawsze fajnie zobaczyć to wszystko zebrane w jednym miejscu. Tyle, że z drugiej strony ciężko nie zadać sobie tu pytania: czy zobaczę tu w ogóle coś nowego? Od Universeum zaczęłam moją majówkę w Göteborgu, bo było to chyba jedyne muzeum otwarte w weekend aż do 18 ;).
Zaczęłam zwiedzanie chyba od najgorszej części, jeśli chodzi o sobotnie popołudnie - działu o nazwie Droga wody (Vattnets väg). To część poświęcona środowisku wodnemu w Szwecji, więc możemy tam zobaczyć miejscowe rośliny czy zwierzęta, a także zahaczyć o charakterystyczne szwedzkie domki znad wybrzeża. Wystarczy tylko podążać ścieżką biegnącą wzdłuż strumienia. Wbrew pozorom nie wygląda to jednak aż tak ciekawie jak brzmi (zresztą, w ogóle brzmi to ciekawie? :P ). A dlaczego nazwałam tę część najgorszą? Cóż, wodospady, kładki, domki i zwierzątka - czego więcej trzeba rozwrzeszczanym dzieciakom? Jeśli lubicie straszny hałas i bycie w kółko deptanym i popychanym - Vattnets väg jest dla Was. Jeśli nie, polecam przejście do innych wystaw ;).
Lubię akwaria, o czym mogliście się już przekonać chociażby w moich wspomnieniach z Dubaju. I chyba nie tylko ja je lubię, bo takie atrakcje wyrastają wszędzie jak grzyby po deszczu. W samym tylko Göteborgu zahaczyłam jeszcze o jedno muzeum z akwarium - Sjöfartsmuseet Akvariet. Jednak to w Universeum zainwestowało też w krótki szklany tunel, gdzie możemy przejść, obserwując ryby pływające nad naszymi głowami, a taka atrakcja zawsze cieszy się sympatią turystów ;).
Oczywiście, to największe akwarium (o objętości - bagatela - 1,4 miliona litrów) nie jest jedynym w Universeum. Obok znajdziecie mnóstwo innych, mniejszych. Można w nich obserwować rybki z raf koralowych, rozgwiazdy, płaszczki, koniki morskie czy meduzy. Łącznie w Universeum znajduje się kilkaset gatunków ryb i innych morskich żyjątek. I w sumie miejsce to nie różni się niczym od setek innych akwariów na świecie :).
Tuż obok akwarium znajduje się inny dział o ciekawej nazwie: Zabójcze piękności (Dödliga skönheter). Z nazwą tą trudno mi się nie zgodzić, bo część ta poświęcona jest wężom, których gładka skóra i interesujące wzory są przecież przepiękne ;). Niestety, nie tylko ja tak uważam, bo tu też było sporo dzieciaków, które chciały skłonić węże do poruszenia się, waląc w szyby. Aż się rozmarzyłam, wyobrażając sobie scenę rodem z Harry'ego Pottera ze znikającą szybą... ;) Tylko zwierząt szkoda, bo - oczywiście - w okolicy nie było nikogo z obsługi muzeum, kto zaprowadziłby tam porządek.
Całe muzeum obejmuje kilkupiętrowy budynek, a większość wystaw zajmuje całe albo pół piętra. Tylko jedna rozciąga się na większy obszar i jest to Las deszczowy (Regn­skogen). Wystarczy zrobić parę kroków za zamkniętymi drzwiami, a okulary i obiektyw aparatu natychmiast zachodzą parą wodną. W środku jest gorąco i wilgotno - prawie jak w prawdziwym lesie tropikalnym. Mijam panią z obsługi wykłócającą się z jakąś młodą laską o wniesiony przez nią kubek ze Starbucksa, ale dla dziewczyny widać pismo obrazkowe (zakaz wnoszenia napojów i posiłków) było zbyt skomplikowane... ;) Szybko mijam też sąsiednią ścieżkę, bo wodospad chlapie wodą we wszystkie strony, a ja tak jakoś nie wzięłam parasola do muzeum... ;)
Natychmiast z uśmiechem podchodzę do dużej szyby, za którą śpią leniwce. W Panamie nie udało mi się żadnego zobaczyć (poza rozjechanym :P ), więc miło dla odmiany zobaczyć jakiegoś z bliska. Tutaj już na szybie jest duża naklejka z napisem: Prosimy nie pukać w szybę, musimy się wyspać! ;) Spodobała mi się też lekko oddzielona część, w której latały przepiękne kolorowe ptaszki.
Jednak najbardziej zachwyciła mnie wystawa zatytułowana po prostu Kosmos (Rymden). Bo o ile akwaria czy lasy tropikalne są fajne, to jednak wszystko to się już gdzieś kiedyś widziało, i to pewnie nieraz. Sporo muzeów poświęconych naturze idzie w tym kierunku i choć zawsze przyjemnie popatrzeć, to jednak niczego nowego się tam raczej nie dowiemy. A ja właśnie po to przecież chodzę do muzeów - żeby się czegoś nauczyć, coś z tej wizyty wynieść. I właśnie dlatego Kosmos mnie zafascynował. Owszem, mamy tu jakieś filmiki, wystawy, prezentacje... ale przede wszystkim ogrom mega ciekawych informacji. Najbardziej mi się spodobały fragmenty stacji kosmicznej - można było zobaczyć i przeczytać, jak wygląda np. siłownia czy toaleta w kosmosie i ile się trzeba nagimnastykować, by skorzystać z takich podstawowych sprzętów. Ponadto było tu znacznie spokojniej - od razu widać, że czytanie przerasta sporo odwiedzających ;).
Czy warto zajrzeć do Universeum? Jeśli lubicie tego typu atrakcje, to czemu nie. Jednak zdecydowanie polecam wizytę na tygodniu, żeby można było w spokoju nacieszyć się wszystkimi wystawami. W weekendy to jednak masakra...
A tak z informacji praktycznych - muzeum jest otwarte codziennie (tak sobie chwalą, że nawet we wszystkie święta można tam zajrzeć), od 10 do 18. Bilet dla osoby dorosłej poza sezonem kosztuje 190 koron (81,75 zł), a w sezonie 250 koron (107,60 zł). Ceny są według mnie nieco za wysokie, nawet jak na Szwecję. Na szczęście do Universeum można też wejść za darmo w ramach Karty Miejskiej, ale o niej opowiem już osobno... ;)
A może ktoś z Was był w Universeum i podobało mu się tam nieco bardziej niż mi? ;)

Prześlij komentarz

0 Komentarze